Powstanie warszawskie, będąc zbrojnym wystąpieniem przeciwko niemieckiemu okupantowi, jest nie tylko jednym z najważniejszych faktów historycznych XX-wiecznej Polski, ale również największym tego typu zrywem wolnościowym w historii całej II wojny światowej.
Historia a polityka
Wielokrotnie rozpatrywana problematyka powstania, a szczególnie splotu wydarzeń, które doprowadziły do podjęcia decyzji o jego wybuchu, nadal pozostaje punktem spornym pośród społeczeństw III RP. Różne stanowiska, charakterystyczne dla odmiennych pozycji na scenie politycznej, po dziś dzień dzielą opinię publiczną. Natomiast każda ze stron posiada wartościowe argumenty w swojej linii obrony, pamiętając, że kwestie ów słuszności nie powinny być rozpatrywane tylko w aspekcie powojennej Polski lecz Europy.
Powstanie, z jednej strony było walką o przegraną już sprawę ponieważ o losach Polski poniekąd zadecydowano za Polaków, a społeczeństwo polskie, napawane mitami o powstańczej waleczności narodu nie zdawało sobie sprawy, że faktyczne geopolityczne zyski nie zostaną przez wystąpienie osiągnięte. Natomiast ocena słuszności rozpoczęcia powstania powinna bazować wyłącznie na aspektach i faktach znanych Armii Krajowej, która nie była regularnym wojskiem i nie miała bezpośredniego przepływu informacji z rządem w Londynie.
Sam rząd i tak tracił na znaczeniu w oczach aliantów, poniekąd przez motywacje napędzane własnymi zyskami, bądź manipulacje poszczególnych członków “Wielkiej Trójki”. Zatem trudno jednoznacznie, a przede wszystkim obiektywnie, odpowiedzieć na pytanie o słuszności Powstania Warszawskiego ponieważ perspektywy widziane w 1944 roku dramatycznie różnią się od obecnie znanych nam faktów i kalkulacji historycznych.
Interes Polski uwikłany w międzynarodowej roszadzie
Kluczem do zrozumienia wydarzeń z 1944 roku jest polityka anglosaska prowadzona wobec Stalina i vice versa, jak i położenie w niej kwestii polskiej. Od czasu konferencji w Teheranie, USA i Wielka Brytania unikają aspektu Europy Środkowo-Wschodniej w dialogu z ZSRR, jednocześnie natomiast propagując porozumienie polsko-sowieckie przy równorzędnym popieraniu rządu Stanisława Mikołajczyka.
Takie działania są niemożliwe ponieważ polskie i sowieckie cele nie dość, że się rozmijają, to oba państwa nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych. Ponadto, alianci nie informowali naszych władz o tym jaka była realna sytuacja Polski, co było brzemienne w skutkach po połączeniu z kurczowymi próbami utrzymania, głównie przez Roosevelta, Rosji w koalicji (pomoc w wojnie z Japonią; kwestia i tak została ostatecznie rozwiązana przez USA w inny sposób). Skutkowało to godzeniem się na praktycznie wszystkie żądania terytorialne Stalina, który i tak od porozumienia Ribbentrop-Mołotow uznawał linię Curzona za granicę z Polską.
Co więcej, linia Curzona stała się wschodnią granicą Polski dnia 27 lipca 1944 roku na skutek tajnego uzgodnienia Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (organu marionetkowego) z Sowietami, co oznaczało utratę połowy przedwojennego terytorium kraju. Tak naprawdę, już od pierwszych dni powstania, jego los znajdował się w rękach Stalina, który ciągle kontynuował dyskredytowanie Armii Krajowej, w odpowiedziach na prośby pomocy płynące z krajów anglosaskich, które i tak były ówcześnie przepełnione prosowieckim lobby.
Sowieci już od połowy sierpnia posługiwali się propagandą mówiącą, że Powstanie jest naprawdę spiskiem wymierzonym przeciw ZSRR, a sam Stalin nazywał Armię Krajową “garstką przestępców”. W świetle dziś dostępnych nam dokumentów, oraz informacji o fałszowaniu ich przez dowództwa radzieckie, można mieć pewność, że Stalin podjął polityczną decyzję, by nie pomagać Powstaniu, wiedząc iż samotna walka Warszawy zakończyć się może tylko i wyłącznie klęską. Biorąc te fakty pod uwagę rozsądnym staje się stwierdzić, że toczona gra geopolityczna przez naszych “sojuszników” traktowała Polskę tylko i wyłącznie jako pionka, oraz że znając kulisy zapadających wokół sprawy polskiej decyzji, decyzja o podjęciu walki raczej by nie zapadła.
Nastroje w stolicy
Natomiast w 1944 roku większość Polaków nie rozumiała, tym bardziej nie miała jak, że kraj tak naprawdę ma potężnych sojuszników tylko na papierze. Być może wiara w nadchodzącą pomoc połączona z tradycją powstańczą popchnęła ludność cywilną do rewolty. Sama Rosja nawoływała Warszawiaków do powstania, a Kreml miał pretensję do całego Zachodu, że w konflikt militarny z Niemcami angażuje się tylko on. Ta retoryka połączona z faktem, że Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, sprawiła że nawet Roosevelt i Churchill zaczęli nawoływać, ażeby AK zaczęło walczyć, podkreślając, że nie chodzi o wygraną tylko o sam udział Polaków w odciążaniu innych frontów. Co więcej, Powstanie samo w sobie było traktowane, przez m.in. Mikołajczyka, jako potencjalna karta przetargowa w dialogu polsko-radzieckim.
Sam Leopold Okulicki, jeden z inicjatorów Powstania, argumentował, że jeśli walka przebiegnie zgodnie z planem to “Rosja będzie musiała albo uznać nas, albo siłą złamać na oczach świata.”
Ponadto wierzono, iż sukces Powstania mógłby wymusić na ZSRR uznanie legalności i suwerenności prawowitych organów RP, jednocześnie pozbywając się argumentu rzekomej prawowitości rządu lubelskiego.
O atmosferze w stolicy, a przede wszystkim wierze w bycie Armii Czerwonej “10 km od stolicy”, co do której na spotkaniu w Moskwie przez Mołotowa zapewniany był Mikołajczyk, najlepiej mówią wspomnienia ówczesnych powstańców:
“Żeby mówić o zwycięstwie, musiałaby być inna sytuacja polityczna. Alianci musieliby zrezygnować z pomocy Stalina. Wtedy Polska miałaby szansę, ale to – jak już teraz wiemy – było całkowicie niemożliwe. Wtedy, przystępując do Powstania, inaczej rozumowaliśmy. Rzeczywiście wierzyliśmy, że Zachód nam pomoże… Gdyby było takie prawdziwe zwycięstwo, to nie byłoby komunistycznej Europy Wschodniej, Polska wcześniej stałaby się krajem w pełni europejskim.” – wspomina Anna Jakubowska – ps. “Paulinka”.
Analizując te fakty można uznać, że z perspektywy wiedzy, którą dysponowano w kraju, decyzja o rozpoczęciu powstania wcale nie była “szaleństwem” a intencjami osób dowodzących na pewno nie był świadome posłanie wielu cywilów na pewną śmierć.
Teraz albo nigdy
Na podjęcie decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego wpływ również miało stadium, w którym alianci znajdowali się w wojnie na froncie wschodnim, która była najważniejszą przyczyną klęski III Rzeszy w całej wojnie, w związku ze stoczonymi tam bitwami (Moskwa, Stalingrad, Kursk). Niemcy, kierujący się nazistowską aspiracją zdobycia tzw. Lebensraum, inaczej podchodzili do okupacji i represjonowania ludności zamieszkującej Europę Wschodnią, aniżeli Europę Zachodnią, przez co sam fakt potencjalnego ruchu oporu miał inne znaczenie w rozumieniu represjonowanej ludności; “rasy niższej”, która niezwłocznie powinna zostać zniszczona.
Z tego powodu, jeśli “ruch oporu miał pomóc aliantom (…) to można było także oczekiwać, że alianci pomogą ruchowi oporu” pisze Norman Davies. Najlepszym momentem na rozpoczęcie walk byłaby chwila paniki niemieckiego garnizonu w skutek nadchodzącego wojska alianckiego, dzięki czemu powstańcy musieliby się sami utrzymać tylko kilka dni w toczonej walce. Z tego powodu, najprawdopodobniej, na decyzję o wybuchu powstania mógł też wpłynąć fakt, iż coś takiego udało się już wcześniej przeprowadzić w Rzymie 4 czerwca 1944 roku.
“Najlepszy moment” pojawił się na horyzoncie po następującym splocie wydarzeń: zamach na Hitlera 20 lipca, wycofywanie się wojsk niemieckich pogrążonych na prawie całym froncie wskutek operacji “Bagration”, a do tego dochodziły słuchy, że Armia Czerwona jest coraz bliżej stolicy. Nie można również zapomnieć o fakcie, iż w kraju obawiano się, że powstanie może wybuchnąć za późno, co nie zamanifestowałoby Armii Czerwonej istnienia legalnych władz w kraju, gdyż stolica nie byłaby wyzwolona przez Polaków.
To właśnie te czynniki: przechylenie się szali na stronę aliantów na froncie wschodnim (głównie klęska niemieckiej armii “Środek” na Białorusi) i szybko poruszające się w stronę Polski radzieckie wojska, sprawiły że finalnie zapadła decyzja o rozpoczęciu powstania dnia 1 sierpnia o 17:00. Nie trudno w takim razie zrozumieć dlaczego decyzja o wybuchu powstania została podjęta, Warszawiacy wiedzieli, że musi się to odbyć “teraz albo nigdy” co połączone z rosnącą frustracją mieszkańców miasta przyćmiewało pytanie “bić się czy nie bić”.
Kluczowa decyzja
Wobec rozwoju sytuacji na froncie połączonej z trwającym już pięć lat terrorem niemieckim, nastroje w stolicy spowodowały zmianę wcześniejszej decyzji o wyłączeniu Warszawy z Akcji “Burza”. Decyzja o wybuchu powstania, podjęta głównie przez Tadeusza Komorowskiego ps. “Bór” po ówczesnym upoważnieniu Delegata Rządu do ogłoszenia powstania w momencie przez siebie wybranym, wyprzedziła tylko o kilka dni niemiecką akcję pacyfikacyjną.
Niemcy przygotowując się do obrony miasta, z Ludwigiem Fisherem na czele, wydali rozporządzenie o stawieniu się do robót fortyfikacyjnych 100 tys. osób, Polaków. Warszawiacy bojkotują ten rozkaz, a nastroje zwykłych obywateli najlepiej oddają słowa dozorcy domu, w którym “Bór” się ukrywał, pod fałszywym imieniem Jerzy Korabski: “No, panie szanowny, Szwaby wieją. Biorą w skórę. A czy ich to tak puścimy bez wyrównania rachunku?”
Zdaniem Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego trzeba się zastanowić “co stałoby się z tymi emocjami [“czystą nienawiścią wobec Niemców”] gdyby dowództwo zdecydowało, że powstanie ma nie wybuchnąć” Nie można oczywiście zapominać o propagandzie sowieckiej, która dzień i noc nawoływała do zbrojnego powstania, obiecując wszelkie wsparcie, od którego sukces powstania był uzależniony.
Ponadto, pamiętając wydarzenia w gettcie i mając stały kontakt z przedstawicielami Żydowskiej Organizacji Bojowej, którzy podkreślali, że jedyną drogą jest walka, Warszawiacy obawiali się, że hitlerowcy planują ostateczne rozprawienie się z Warszawą.
Głosy sprzeciwu i zrozumienia
W samej Warszawie w 1944 roku również było słychać głosy przeciwne wybuchowi powstania, należące do m.in. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który znał zakulisowe decyzje “Wielkiej Trójki”, o których dowództwo warszawskie ówcześnie nie miało pojęcia.
Natomiast, będąc przeciwnikiem zrywu “Kurier” wypowiadał się, iż: “istotą polskiego doświadczenia w trakcie II wojny światowej był opór wobec totalitaryzm, przeciw złu. Brutalność okupanta wzmacniała to moralne poczucie mimo ogromnych strat”.
Można powiedzieć, że na decyzję o zrywie poniekąd wpłynęły doświadczenia historyczne połączone z tradycją narodową, gdzie wcześniej wspomniana mitologia powstań odgrywała dużą rolę w mobilizacji cywilów.
Determinację do walki również podsycały straty ludności. W samej Warszawie w latach 1939-1944 wyniosły one ok. 850 tys. osób, a dla porównania w całej Francji podczas trwania II wojny światowej zginęło ok. 810 tys. obywateli. Dlatego, nie trudno jest zrozumieć dlaczego decyzja o rozpoczęciu walki została podjęta, gdyż była ona w głównej mierze napędzana już nie rosnącym niezadowoleniem cywili, a rosnącą wściekłością, co na pewno nie skończyłoby się dobrze bez, w jakikolwiek sposób, zorganizowanej walki z okupantem.
Oczywiście dowództwu AK zarzuca się błędną ocenę sytuacji na wschód od Warszawy, co przesądziło o wyniku powstania, oraz brak jednomyślności wobec najwyższej położonych osób biorących udział w procesie decyzyjnym. Trzeba w ocenie decyzji AK pamiętać, iż były to zakonspirowane siły i nie dysponowały one nad wybitnie rozwiniętymi środkami rozpoznania, oraz że samo kontaktowanie się pomiędzy AKowcami było utrudnione (Jeziorański mówił, że szukał Bora w Warszawie 3 dni). Sam Norman Davies powiedział kiedyś, że “dysponując wiedzą, jaką mieli dowódcy AK, powstanie miało sens”.
Ciekawe stanowisko wobec okoliczności wybuchu Powstania Warszawskiego przyjmuje Jarosław Marek Rymkiewicz w swojej książce “Kinderszenen”, w której przewlekle krytykuje podejście do wybuchu Powstania innego historyka, Władysława Poboga Malinowskiego. Poeta, słynący ze swoich dość kontrowersyjnych i śmiało wyrażanych poglądów wypowiada się, iż szaleństwo (tak opisywane przez Poboga) powstańców było tylko odpowiedzią na szaleństwo mordowania wprowadzone przez Niemców, i że chcąc żyć obok nas muszą się oni dostosować.
O ile, w pewnym stopniu, o wściekłości Polaków można się z Rymkiewiczem zgodzić, to jego podejście nie wydaje się wiarygodne, iż jedynym historykiem dopuszczonym do głosu w książce jest Pobóg a same komentarze autora odnośnie późniejszej polskiej sceny politycznej nie odznaczają się taktem, co według wielu przekłada się na sposób analizowania przez niego faktów historycznych.
Podsumowując, ocena o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego nie jest jednoznaczna a spekulacje “co by było gdyby” zapewne przez wiele dziesięcioleci się nie skończą.
Bitwa o Warszawę, będąc jedną z największych walk o miasto w II wojnie światowej nie wpłynęła znacząco na przebieg samej wojny. Natomiast powstanie zatrzymało poniekąd, bądź zahamowało, rozprzestrzenianie się się komunizmu w Europie, a przede wszystkim uratowało Polaków przed następnymi, często pochopnie planowanymi zrywami, które mogłyby być o wiele bardziej katastrofalne w skutkach natychmiastowych i dalekosiężnych.
Oczywiście, nie można zaprzeczyć faktowi, że Powstanie tak naprawdę ułatwiło Stalinowi zainstalowanie komunizmu w Polsce. Natomiast są to rzeczy, o których wiemy obecnie, a logicznym jest, że gdyby prawdziwe położenie kraju wobec dwóch wrogów byłoby znane w kraju jak i na emigracji, o powstaniu i ryzykowaniu żyć obywateli, by nawet nie myślano. Jednak każdy powinien się zgodzić, iż Powstańcom Warszawskim i całemu dowództwu Polskiego Państwa Podziemnego należy się w pierwszej kolejności uznanie.
Aleksandra Iwanowska, Pre IB.