wtorek, 3 grudnia

Droga do domu?

Opis powrotu Abrahama i Izaaka z góry Moria
(Tekst opisuje wydarzenia, które odbywają się po tych opisanych w: Rdz. 22.18)

Schelte Adamsz Bolswert, Ofiara Abrahama, Rijksmuseum.
Schelte Adamsz Bolswert, Ofiara Abrahama, Rijksmuseum.

A usłyszawszy słowa Boga, Abraham rozradował się, lecz wnet trwoga ogromna go przejęła, gdy prawdziwe zrozumienie czynu, którego chciał się dopuścić, dotarło do niego. Skierował wzrok na syna swojego, Izaaka, który bezwładnie leżał na ziemi spękanej od suszy nawiedzającej tę krainę od czterdziestu już dni i przemówił do niego: „Synu, czyś gotów, by ruszyć w drogę powrotną do Beer-Szeby?”

Ten zaś mu nie odpowiedział, bo strach ogarniał jego duszę i ciało.

Wtedy Abraham rzekł do sług swoich: „Przynieście wodę ze źródła, aby napoić chłopca i chleb, aby zaspokoić jego głód”, a sam skierował się w stronę Izaaka, pochylił się nad nim i modlił gorliwie do Boga, prosząc o litość i prawdziwe przebaczenie, aż tamci nie powrócili. Izaak zaś, chociaż uszy jego słyszały, a oczy widziały, nie rozumiał, bo nie chciał zrozumieć.

A kiedy Abraham napoił już Izaaka i nakarmił, nadstawił barki, aby syn mógł oprzeć się o niego i wstać, lecz ten nie zrobił tego, wzrokiem uciekając od wzroku ojca. I przyprowadził Abraham jedno z ośląt i poprosił Izaaka, by wsiadł na nie. I wsiadł Izaak na osiołka, a ojciec jego szedł boso, prowadząc zwierzę na linie. Słudzy, nie śmiąc się odezwać chociażby jednym słowem, szli zaś za nimi.

Schodzili z góry zwanej Morią czas już długi, a że Izaak dalej nie odpowiadał na pytania ojca, ten przestał wkrótce pytać i popadł w zadumę. Choć czuł, że zrobił dobrze, chcąc spełnić wolę Boga, patrząc w zmienione oczy Izaaka, pragnął cofnąć zdarzenia tego poranka. „Więź z Bogiem jest nieoceniona, aczkolwiek niedostrzegalna na co dzień. Więź z dzieckiem własnym, przerwana raz, już nigdy nie zostanie mi zwrócona, a w teraźniejszości to ona jest dla mnie, grzesznego nędzarza, najważniejsza”. Takie myśli nawiedzały Abrahama i męczyły jego duszę.

Syn jego zaś nie wiedział, jak sprawę tę ocenić, bo głowa jego również zaprzątnięta była bezowocnym rozmyślaniem. Od zawsze wierzący w ojca i jego dobre intencje, nie rozumiał, dlaczego chciał się on dopuścić takiej straszliwej zbrodni. Zamykając oczy, Izaak dalej widział sztylet zbliżający się do jego bladej szyi. I widział Izaak wrogość malującą się na twarzy ojca, gdy sztylet ów unosił. I widział także Izaak Boga, który sam do czynu ojca skłonił, by zatrzymać go następnie w ostatnim momencie. I nie wiedział Izaak, co ma myśleć; próbował nie myśleć więc, gdyż obawiał się ojca i Boga. A nigdy wcześniej nie musiał się niczego obawiać i uczucie to było mu obce.

Caravaggio, Abraham ofiarowuje Izaaka, Wikipedia.
Caravaggio, Abraham ofiarowuje Izaaka, Wikipedia.

A kiedy przyszła pora na odpoczynek, Izaak zszedł posłusznie z osiołka, jak ojciec mu nakazał, lecz wbrew niemu oddalił się od reszty.

A Abraham zawołał za nim: „Synu mój, nie oddalaj się, tak nakazuję ci ja, twój ojciec”, lecz Izaak nie zawrócił, albowiem słowa te nie miały już dla niego znaczenia. Chciał Izaak właściwie, by słowa te nie miały dla niego znaczenia, lecz nie mógł ich odrzucić, więc oddalił się w jeszcze odleglejszą część lasu.

A gdy nie wrócił do północy, Abraham zwołał swoje sługi i rzekł: „Będziemy szukać syna mego, aż go nie znajdziemy, bo synem jest on moim i zawsze nim był i będzie”. Rozeszli się więc słudzy, aby jak najszybciej znaleźć chłopca, bo i oni bardzo się martwili.

Znalazł Abraham Izaaka, skulonego pod krzewem ciernistym, po czterech godzinach ślepej tułaczki. I rzekł do niego: „Dlaczego nie odpowiadałeś na moje wołania, synu? Czyś nie słyszał ich, czy słyszeć nie chciałeś?”. Izaak odpowiedział mu: „Słyszałem wołania, lecz odpowiedzieć nie śmiałem, bom nie wierzył, że zostaną wysłuchane”.

Upewniwszy się, że sług nie ma w pobliżu, Abraham usiadł zatem pod krzewem przy Izaaku, choć ziemia była wilgotna i pełno w niej było obrzydliwych stworzeń. Przybliżył usta do prawego ucha pierworodnego i jedno słowo tylko wyszeptał. A słowo to brzmiało „slicha”, czyli „wybacz”.

I cisza nastała między nimi taka, że nawet drzewa przestały szumieć, a węże przestały syczeć. Lecz odezwał się wkrótce Izaak: „Siedząc tu, pod krzewem ciernistym, czasu miałem aż nadto, by spróbować cię zrozumieć, lecz sprawa ta okazała się trudniejsza, niźli początkowo sądziłem. Czy mnie kochasz, ojcze?” Abraham odpowiedział mu, a w głosie jego nie było wahania, jedynie miłość czysta i skrucha: „Tak”. „Czy kochasz zatem Boga, ojcze?”. „Tak” odpowiedział mu Abraham, a głos łamał mu się jeszcze bardziej.

Rzekł więc doń Izaak: „Na równi Boga i mnie miłować nie możesz. Przed wyborem postawiony, wyboru dokonałeś. I Bóg okazał się ważniejszy dla ciebie, niż syn twój. I choć rozumem to obejmuję, sobą całym nigdy przyjąć nie będę w stanie.”

I cisza nastała ponownie, a na obliczach obu pojawiły się łzy. I trwali tak, aż słudzy nie znaleźli ich nad ranem.

Dotarli do domu dnia następnego, a czekała na nich Sara – żona Abrahama i matka Izaaka. Rzucił się Izaak w ramiona matki, złapał się mocno jej szat i rozpłakał się, a nie czynił niczego podobnego, odkąd ukończył lat siedem. A był to dzień jego czternastych urodzin. Zatrwożyła się Sara i zdziwiła wielce i spytała Izaaka, czy aby nic złego nie przytrafiło się, gdy składał z ojcem ofiarę na górze zwanej Morią. I odpowiedział jej Izaak: „Nie, matko, nic złego się nie stało.” Zapytała więc Sara Abrahama, a ten odpowiedział jej: „Nie, żono, nic złego się nie stało”. Nie zadawała Sara więcej pytań. I wrócili wszyscy do obowiązków swoich i żyli, jak przedtem.

Dożył Abraham lat stu siedemdziesięciu pięciu. Przeżył Abraham Izaaka i Sarę, a Bóg we wszystkim mu błogosławił.

Monika Olejnik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *