czwartek, 21 listopada

O „Sali samobójców” Jana Komasy cz. 2

sala-samobojcow-2

Film, który odświeżył polską kinematografię. Zachwycił, wzruszył, naświetlił problem najbardziej aktualny w obecnym pokoleniu – pokoleniu dzieci Internetu i gier wideo. Spowodował również falę oburzenia, złości i niesmaku – mimo świetnie zagranych ról i celnie ujętych stosunków rodzinnych. Co to jest, ta Sala samobójców?

Kalejdoskop postaci

Mogę patrzeć na Dominika, głównego bohatera filmu niemalże jak na rówieśnika. Jedną z pierwszych i zarazem najlepszych ról w życiu zagrał Jakub Gierszał. Wcielił się w popularnego nastolatka z wszystkim czego zapragnie na wyciągnięcie ręki. Historia jednak z premedytacją pokazuje, że świat materialny jest płytki i małowartościowy. Dominik w jednej chwili traci dobrą opinie, wystawia się na pośmiewisko bezlitosnego forum rówieśników. Cała towarzyska kariera obraca się w pył. Wszystko to przez niewielki homoseksualny wybryk – metaforę kompromitacji, odejścia od norm wśród bogatych, lukrowanych nastolatków z nadopiekuńczym parasolem nad głową.

Ten film to również przestroga dla rodziców. Agata Kulesza oraz Krzysztof Pieczyński grają dwójkę karierowiczów z nie mniej poważnymi problemami. Jakimi? Ojciec polityk popada w ciągłą paranoję i grozi wszystkim bronią, matka ma romans z kolegą z pracy. Jest to typowa udana rodzina na pierwszy rzut oka, na drugi rzut na wierzch zwykłe są wychodzić niezmywalne plamy.

Film Komasy to historia o nieprawdziwych, fałszywych ludziach wokół upośledzonego przez rodziców dziecka. Smutny, depresyjny film zaczyna się od kiedy Dominik dostaje wiadomość od nieznanego użytkownika i daje się z naiwnością małego dziecka wciągnąć w niebezpieczną grę. Sala samobójców to kilku – kilkunastu podobnych mu nastolatków z brakiem wyobraźni o prawdziwym życiu, wyrzutków wśród rówieśników. Niedoszli samobójcy rozpływają się w granicy pomiędzy rzeczywistością a wirtualnym światem z nieskończonymi możliwościami. Oprócz jednej – wyjścia.

Sala samobójców to trochę eksperyment, który porusza szereg trudnych, współczesnych tematów. Komasie ledwo udaje się w miarę zgrabnie umieścić je w spójnym scenariuszu, wszystko spinając smutnym, operowym śpiewem. Na krytykę zasługują niektóre dialogi w tym naciągane rozmowy nastolatków. Łatwo się również zezłościć na pretensjonalnych bohaterów. Kreacja Dominika, mimo swojej głębi psychologicznej i świetnej gry, jest przymuszona do wyznaczonej jej roli. Osiemnastolatek jest zagubiony, źle wychowywany przez rodziców lecz scenariusz nie uwzględnia w jego postaci ani ziarna rozsądku. W wieku, w którym mężczyzna – bo już nie chłopiec powinien brać za siebie odpowiedzialność, Dominik przez większy lub mniejszy problem rzuca całe swoje życie.

Świetna kreacja Agaty Kuleszy

Oprócz paru wpadek film jest dobry. Jest jak odkurzenie smutnych, niepopularnych tematów, krok w nieznane obszary polskiego kina. Świetną kreację odegrała Agata Kulesza. z Jako szczęśliwa matka zna horyzonty matczynej miłości i potrafi przekazać ich brak na scenie. W rozmowach innymi na jaw wychodzi, jak niewiele wie o swoim synu. Gra kobietę okrutną, powierzchowną, jakby ktoś zmusił ją do roli matki. Pod koniec filmu boleśnie dziękuje Sali samobójców za poświęcony czas, którego ona nie potrafiła znaleźć. Na pochwałę zasługuje również ojciec, Krzysztof Pieczyński, polityk i paranoik, z trudem odnajdujący czas dla żony. Mając na głowie naród, przerasta go sprawa własnego dziecka. Sprawa chorego psychicznie Dominika to dla niego kwestia leków, szybko wydanych pieniędzy byle mógł wkroczyć w karierę zawodową jak inne dzieci, załapać się w normę.

Obiektem krytyki stała się po premierze Roma Gąsiorowska – Sylwia, dziewczyna zza plastikowej maski. Według krytyków wprowadziła zbyt mały angaż emocjonalny, jednak w moim odczuciu stworzyła bardzo dobrze zagraną rolę. Broniąc się przed światem przez kabel od Internetu dopiero z czasem odnajduje w sobie kumulujące się cierpienie.
Sala samobójców to film na który, jeśli mógłbym się cofnąć w czasie, poszedłbym do kina po raz wtóry. Oprócz wspaniałych debiutów, paru wpadek, eksperyment z problemami XXI wieku w pigułce to kino dobre. Im szybciej zbliżam się do osiemnastki, tym bardziej boję się Dominika i jego kolegów. Przeraża mnie myśl, że zobaczę jego odbicie w lustrze.

Scena, w której matka Dominika obwieszcza członkom Sali samobójców, że jej syn popełnił samobójstwo jest początkiem końca. Niedoszli zamachowcy na własne życie rozłączają się, łącznie z Sylwią, która wyrywa kabel od internetu i wybiega na dwór, wykrzykując swój ból i żal do świata. Żaden z niedoszłych samobójców nie spodziewał się, że któryś z nich będzie do tego zdolny. Raz jeszcze Komasa dał klapsa w pustym dzieciakom ze słowami bez pokrycia w czynach, pozbawionym nawet wiary w ideę, której poświęcili prawdziwe życie. Nie dajmy się ogłupić – żyć warto, nie warto zaś kończyć jak Dominik – kolejny wielki filmowy przegrany.

Aleksander Rybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *