Stanisław Barańczak był twórcą nadzwyczaj wszechstronnym i precyzyjnym. Czytając „Wiersze zebrane” łatwo zauważyć, że ich autor to nie tylko poeta piszący słowa natchnione głosem serca, ale człowiek, który rozumie historię i stylistykę literatury. Z tego względu jego utwory można analizować na kilka sposobów. Ten pierwszy, najbardziej oczywisty, to próba zrozumienia wiersza jako całości. Kolejnym krokiem jest obserwacja poetyki. Profesor literatury często stosował najróżniejsze środki stylistyczne, opierając się na symetrii i ze szczególnym upodobaniem posługując się przerzutnią, synekdochą czy też metaforą. Następnie należy próbować dotrzeć do wieloznaczności wiersza „rozkładając go na części pierwsze”, patrząc na każdą strofę osobno, łącząc poszczególne fragmenty z innymi. Czytelnik może także analizować „Wiersze zebrane” w kontekście kulturowo-historycznym, odnajdując w nich nie tylko literackie archetypy, ale także tło polityczne.
Kunszt pisarski Barańczaka, który potrafił posłużyć się teorią poetyki, nie pozbawiając tekstu lekkości, jest w szczególności widoczny w wierszu „Ta dłoń może być garścią i może być pięścią”, opublikowanym w 1970 roku w tomiku „Jednym tchem”. To właśnie poprzez uważnie dobrane słowa, precyzyjny graficzny podział tekstu, przemyślane zabiegi literackie i nawiązania autor pozwala uważnemu czytelnikowi na dojście do zupełnie sprzecznych refleksji dotyczących ludzkiego losu.
Ta dłoń może być garścią i może być pięścią
Ta dłoń może być garścią i może być pięścią;
zaciśnięta, otwarta,
miękko oczekująca, gruzłowato twarda,
kanciasta na kamieniu, okrągła na ciepłej piersi,
zdolna uderzyć w stół lub przesypywać zapach
pszenicznych ziaren,
dłoń, która umie pełną garścią złapać
grudki słońca, co w rzece pełgają zmrożonym żarem
lub pustą pięścią tłuc z zamkniętą bramę,
ta dłoń jest tak jak zawsze
tylko dłonią i więcej nic w niej się nie zawrze
poza nią samą.Ta czaszka może stać się zamkniętym zakładem
albo domem otwartym,
domem gry, w którym mózgu śliskie, szare karty
są znaczone, lub domem poprawczym z surowym ładem
posiłków i odwiedzin; obłąkany, więzień,
szuler, kochanek,
w tym domu schadzek mogą czuć się wszędzie
tak jak u siebie w domu, chociaż mieszkają przez ścianę;
czy ślepym murem jest czy okiem bramy,
ta czaszka będzie zawsze
tylko czaszką i więcej nic się w niej nie zawrze
poza nią samą.Stanisław Barańczak
„Ta dłoń może być garścią…” porusza problem ograniczeń i możliwości człowieka. Podmiot liryczny opisuje ludzką dłoń, która pod wpływem różnych czynników zewnętrznych zmienia swój kształt i, co za tym idzie, także naturę. To właśnie elastyczne ręce, w przeciwieństwie do mechanicznych nóg, nadają się do przedstawienia uczuciowości, impulsywności i zmienności człowieka. Tytuł, który jest jednocześnie incipitem, w nieskomplikowany sposób symbolizuje sprzeczne emocje – hojne wyciągnięcie dłoni i agresywne spięcie mięśni. Barańczak zestawia kontrastowe postawy człowieka poprzez pary przeciwnych słów, takie jak „miękko” i „gruzołowato”, oraz „kanciasta” i „okrągła”. W drugim wersie jednoznaczna metafora „zaciśnięte, otwarta” obrazuje ludzką agresję i jednoczesną łagodność. Autor opisuje kolejno różne, nieszczególnie istotne momenty z życia człowieka, odnosząc się najpierw do sytuacji przyjemnych. „Przesypywanie zapachu pszenicznych ziaren” to jednocześnie oksymoron, jak i subtelna synestezja, przywodząca na myśl skojarzenia związane z ciepłym, wiejskim latem. Słowa takie jak „grudki słońca” czy „zmrożony żar” oddziałują na zmysł dotyku czytelnika. Z drugiej strony jednak, Barańczak pokazuje także bezsilność i tępą agresję, pisząc: „pustą pięścią tłuc w zamkniętą bramę”. Zestawia tym samym beztroskę z rozpaczą, pokazując naturalne, spontaniczne reakcje człowieka na otaczający go świat.
W drugiej strofie Barańczak znowu sięga do anatomii ludzkiej, posługując się tym razem metaforą czaszki. Nie jest to jednak symbol śmierci czy hamletowskiego filozofowania, ale ludzkiego indywidualizmu. Twarda kość jest tym, co schowane, służy jako kontrast do elastycznej dłoni, która płynnie dostosowuje się do świata zewnętrznego. W drugiej strofie autor ponownie rozpatruje możliwości, jakie stawia przed człowiekiem świat, tym razem skupiając się jednak na subiektywnym podejściu jednostki. Podmiot liryczny mówi: „Ta czaszka może stać się zamkniętym zakładem albo domem otwartym” i daje do zrozumienia, że to od nas samych zależy, w jaki sposób skonfrontujemy się z rzeczywistością. Aż do pojawienia się średnika, traktuje czaszkę jak miejsce, pusty pokój, którego cel nie został jeszcze określony. Tuż potem jednak zaczyna opisywać osoby zamieszkujące jego wnętrze. Poprzez metaforę „obłąkany więzień, szuler, kochanek” przedstawia sprzeczne postawy człowieka, który w każdej z nich jest wciąż sobą, czuje się „jak u siebie w domu”. Podmiot liryczny bawi się kontrastem także w słowach: „ślepy mur” i „oko bramy”, balansując między sytuacją bez wyjścia, zagubieniem, ciemnotą, czymś martwym, a otwartością, dostępnością, jasnością i życiem. Poprzez tego typu zestawienia Barańczak pokazuje, iż czaszka, chociaż mniej narażona na zewnętrzne wpływy, tak samo jak dłoń potrafi być zmienna, zależnie od sytuacji i możliwości, jakie stawia przed nią życie.
Układ wiersza ewidentnie dzieli tekst na dwie części, zaznaczając jasno czytelnikowi przejście do kolejnej myśli. Graficzna równomierność tekstu i niemalże idealna symetria głosek, nawiązująca do starej tradycji pisania wierszy, sugerują jednak, że pomimo wyraźnego podziału oba fragmenty są ze sobą połączone. Interesującym aspektem twórczości Barańczaka jest jego umiejętność rozwijania myśli poprzez repetycję. Dwukrotne wykorzystanie tego samego wzoru, jak i powracające motywy, takie jak „brama”, nie są powtarzaniem myśli, ale jej rozwinięciem, spojrzeniem na problem od drugiej strony. Dopiero zestawienie ze sobą dłoni, jako świata zewnętrznego, oraz czaszki, symbolizującej wewnętrzne decyzje, autor uzyskuje kompletny opis możliwości człowieka.
Do pełnej analizy wiersza trzeba zwrócić jednak uwagę na ostatnie, niemalże identyczne, wersy strof. W obu częściach wybijają one czytelnika z rytmu i zdają się być odrębne na tle pozostałych zdań. Barańczak przedstawia najpierw różnorodną istotę człowieka, a po chwili pisze, że zarówno w dłoni, jak i w czaszce „nic się nie zawrze poza nią samą”. Wychodzi tym samym z banalnego motywu chwytania życia we własne ręce, stawiając przed czytelnikiem dociekliwym pytania i nadając wierszowi drugie dno. Zakończenie obu strof spina wiersz w dwie klamry, jest takim samym ograniczeniem jak to, o którym mówi podmiot liryczny. Gwałtownie wprowadza w wiersz wątpliwości i niepokój. Po pierwsze, kwestionuje zarówno indywidualizm, jak i elastyczność człowieka. Zadaje pytanie, czy każdy z nas, pomimo licznych możliwości i aspektów życia, nie jest ograniczony swoim własnym bytem. Nie może być w pełni tym, kim chciałby być, jako że istota otaczającego świata oraz wrodzone wady i talenty stanowią dla niego trwałą barierę. Barańczak poddaje refleksji sprzeczność natury ludzkiej i ciągłe wchodzenie w kolejne role. Czy „obłąkany, więzień, szuler i kochanek” nie jest tak naprawdę człowiekiem niepełnym, rozerwanym, który zamiast w pełni zająć czaszkę, wciąż zamieszkuje ją z różnymi osobami „przez ścianę”?
Stanisław Barańczak poprzez układ wiersza pozwala na sprzeczną analizę. Czytelnik, który czujnie przyjrzy się klamrom ostatnich dwóch wersów obu strof, może potraktować je jako podkreślenie możliwości człowieka. Skoro zarówno w dłoni, jak i w czaszce, „nic się nie zawrze poza nią samą”, oznaczać by to mogło, że natura ludzka chroni nas przed obłudą i jest czymś neutralnym. Różne postawy człowieka, chociaż sprzeczne, są zatem częścią naszej osobowości. Spojrzenie na sytuację z tej strony stawia przed nami kolejną możliwość interpretacji wiersza. Barańczak opisując zetknięcie się człowieka ze światem wewnętrznym i zewnętrznym, przedstawia zmienne reakcje tej samej osoby, żeby zamanifestować swój sprzeciw wobec kategoryzacji. Daje do zrozumienia, że dostosowywanie się do świata zewnętrznego, dokonywanie wyborów i niezdecydowanie jest częścią istoty człowieczeństwa, a próba wpisywania samego siebie czy też innych w jakikolwiek model, bezsensem.
„Ta dłoń może być garścią i może być pięścią” pokazuje, jak proces czytania jest jednocześnie twórczością, sztuką podobną do samego pisania. Dopracowana struktura i precyzja łączenia metafor oraz zabiegów literackich sprawiają, że przesłanie jest zmienne i elastyczne, jak sama opisywana dłoń czy też wnętrze czaszki. Wielowarstwowość pozwala zatem Barańczakowi na niemy dialog z tym, kto akurat po wiersz sięgnął i otwiera najróżniejsze możliwości interpretacji. Utwór, wbrew pozorom, nie zmusza automatycznie do nadmiernej refleksji. Znaczenie słów w subtelny sposób dostosowuje się do czytającego. Wiersz jest wielopoziomowy, jednakże, dzięki porządkowi logiczno-graficznemu, stosunkowo prosty. Dlatego też, czytelnik leniwy może zatrzymać się na pierwszym stopniu analizy z poczuciem satysfakcji i poetyckiego zaspokojenia. Czytelnik zainteresowany ma możliwość jednak dotrzeć do nieoczywistych wniosków, zdecydować, czy woli, żeby dłoń była garścią czy też pięścią, niezmienną sobą samą czy wszystkim na raz.
Julia Jasińska