sobota, 21 grudnia

Udowodnij, że nie jesteś wielbłądem. Spotkanie z Konstantym Gebertem [AUDIO]

Konstanty Gebert, dziennikarz Gazety Wyborczej, podczas spotkania w naszej szkole 1 grudnia 2014 r.
Konstanty Gebert, dziennikarz Gazety Wyborczej, podczas spotkania w naszej szkole 1 grudnia 2014 r.

W poniedziałek 1 grudnia 2014 roku mieliśmy zaszczyt gościć w naszej szkole Konstantego Geberta* – psychologa, dziennikarza, reportera wojennego. Punktami wyjściowymi rozmowy były trzy podstawowe wartości, czy może ideały dziennikarstwa: niezależność, bezstronność oraz obiektywizm.

Kto czyta gazety?

Ilu z was codziennie czyta gazetę?„. W górę powędrowało kilka rąk. Może jedna trzecia uczestników. Oto główny problem prasy: ludzie coraz rzadziej sięgają po słowo drukowane. Kurczą się budżety, spadają nakłady. A gazeta musi na siebie zarobić.

Podstawą niezależnego dziennikarstwa jest to, czy gazeta przynosi dochód” – podkreśla Konstanty Gebert. To, że musi być udanym biznesem, rzutuje na treści, które przekazuje. Pewne tematy nie są poruszane właśnie dlatego, że nie będą się sprzedawać. Dlatego można pokusić się o wniosek, że w rękach czytelników spoczywa znaczna część odpowiedzialności za jakość podawanych informacji.

Ryzyko autocenzury

Nie jest to jedyne ograniczenie niezależności dziennikarskiej. Jednym z podstawowych źródeł dochodu współczesnej prasy są reklamy. Nawet w pismach dbających o profesjonalizm i zachowanie wysokiego poziomu dziennikarskiego, nie udaje się uniknąć napięć między redakcją, a administracją.

Spięcia pojawiają się, gdy działania redakcji, na przykład publikacja niepochlebnego artykułu na temat jednego z reklamodawców, mogą zagrozić finansom gazety. W takich sytuacjach zarząd może zasugerować łagodzenie zbyt krytycznych recenzji. Jednak w większości przypadków redaktorzy „pilnują się” sami. Są świadomi że działania negatywnie wpływające na finane gazety odbijają się negatywnie także na ich portfelu.

Za sprawą praktyk wypracowanych przez media anglosaskie, przedstawianie faktów wolnych od opinii, bezstronność uznawane są za wzór dla niepodległości dziennikarskiej. Zachowanie neutralności nie jest trudne, o ile analizie poddaje się zdarzenia neutralne dla dziennikarza. Ale czy może zachować ją korespondent wojenny? Czy możliwe jest obiektywne i bezstronne traktowanie obu stron konfliktu?

Czy można zachować bezstronność na wojnie

Konstanty Gebert wspomina, że podczas wojny w Jugosławii (1992-1995) korespondenci amerykańscy zobowiązani byli do przekazywania „suchych” informacji, pozbawionych elementów oceny. Poprawność polityczna posunięta była do tego stopnia, że nawet po rezolucji ONZ stwierdzającej agresję Serbii na Bośniaków, nie odważyli się pisać o „serbskiej agresji”. Konflikt określali mianem „wojny domowej”, ponieważ walczyły obydwie strony.

gebert1

Czy wobec tego dziennikarz nie ma prawa zająć stanowiska w opisywanej sprawie? Czy jego rola może być sprowadzona jedynie do dostarczania informacji? Zdaniem Geberta jest wprost przeciwnie. Dziennikarz ma prawo, a nawet obowiązek wyrazić swoją opinię. Jednak wtedy szczególnie ważne staje się zachowanie dystansu, uwzględnienie racji obydwu stron konfliktu, a także wyraźne oddzielenie opinii od faktów.

To naturalne, że dziennikarze dzielący los ludności cywilnej przyjmują po części jej punkt widzenia. Jednak wynikające z tego sympatie i uprzedzenia mogą stać się pułapką, bo osłabiają czujność dziennikarza. Ważne jest nie tylko to co się pisze, ale czego się NIE pisze. O stronie popieranej pisze się bowiem więcej, a na pewno więcej lepiej.

Wnikliwa obserwacja działań sojuszników często umyka reporterom. Konstanty Gebert wspomina, że kiedy był korespondentem podczas wojny w Jugosławii, miał znajomego snajpera po stronie boszniackiej: „(…) nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby zapytać co on tak właściwie robi na służbie”. Właśnie to „nieprzychodzenie do głowy” stanowi największe zagrożenie niepodległości dziennikarskiej. Sympatia nakłada więc obowiązek krytyczniejszej oceny strony popieranej niż przeciwnej, której poczynania odruchowo traktuje się znacznie surowiej.

Automatyczna stronniczość?

W większości przypadków opowiedzenie się po którejś ze stron jest kwestią wyboru. Zdarzają się jednak pewne okoliczności, w których dziennikarze, z racji narodowości czy wyznania, automatycznie przypisywani są jednej ze stron sporu. W takich sytuacjach posądzani są często o tzw. „wrodzoną stronniczość”.

Analiza konfliktu izraelsko-palestyńskiego dokonana przez publicystę pochodzenia żydowskiego będzie postrzegana jako nierzetelna, bez względu na to, co się w niej pojawi. Krytyka przeciwnika jest logiczna, natomiast argumenty wytaczane przeciwko „sprzymierzeńcom” mogą być traktowane jako próba wymuszonego uwodnienia bezstronności. Jak w starym radzieckim dowcipie – nawet zając nie udowodni, że nie jest wielbłądem.

Jak tłumaczy Konstanty Gebert, tego typu rozumowanie prowadzi do nikąd. Jeśli Żyd nie powinien pisać o Żydach, bo będzie nieobiektywny w ich ocenie, to kobieta nie powinna pisać o kobietach, bo również nie zachowa obiektywizmu. Wobec tego, ludzie w ogóle nie powinni pisać o ludziach, bo nie ma siły żeby pozostali obiektywni sami będąc ludźmi. Nie przekonuje to jednak krytyków.

Do obiektywizmu trzeba dążyć

W ten sposób dochodzimy do problemu obiektywizmu w mediach. Zabiegi o utrzymanie się na rynku, starania o zachowanie niezależności, wahania między bezstronnością, a stronniczością – wszystko to zdaniem Konstantego Gebert pokazuje jak dalece niedoskonałym tworem są środki masowego przekazu. Można powiedzieć, że zachowanie obiektywizmu nie jest możliwe. Po co więc zawracać sobie nim głowę?

Konstanty Gebert zaznacza, że to, że nie ma ideału nie zwalnia nas z obowiązku dążenia do niego i wytykania sobie nawzajem niedociągnięć. „Działalność dziennikarska wprawdzie jest niedoskonała, ale może być mniej niedoskonała. Tylko doskonałość jako byt absolutny gradacji nie podlega”. Obiektywizm pozostaje więc obowiązkiem dziennikarza i nic z niego nie zwalnia.

Weronika Orłowska

* Konstanty Gebert jest psychologiem, dziennikarzem, dawnym opozycjonistą demokratycznym, reporterem wojennym, współtwórcą i pierwszym redaktorem naczelnym pisma „Midrasz”, wykładowcą uniwersyteckim, dyrektorem biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *