piątek, 19 kwietnia

Kino Moralnego Niepokoju

Kaed z filmu Barwy Ochronne Krzysztofa Zanussiego.

Niedawno odkryłem urok starego, polskiego kina. Krok po kroku, każda obejrzana minuta zamieniała się w godzinę, każda godzina w zdumienie i zachwyt. Przed oczami przesuwała mi się parada zapomnianych aktorów – dostojnych twarzy pań i panów, zaklętych w brunatnych kliszach.

Ruch Wajdy i Zanussiego

Nie będę ukrywał, że jestem trochę zły, ponieważ lekceważymy polską kinematografię – szczególnie tę powstałą w okresie PRL. Obecne kino oferuje nam coś z gruntu innego – reżyser od pierwszych chwil musi martwić się o wciągnięcie widza w akcję. Nuda jest śmiertelnym wrogiem – musi się dziać nawet za cenę bezrefleksyjności czy luk w scenariuszu.

Zasługującym na szczególną uwagę ruchem w polskiej kinematografii jest Kino Moralnego Niepokoju. Powstałe w 1976 roku z inicjatywy Krzysztofa Zanussiego i Andrzeja Wajdy, którzy ogłosili protest przeciwko tłumieniu przez komunistycznych decydentów środowiska artystycznego. Filmy skupiały się na naświetlaniu głównych problemów społeczno–politycznych, z koncepcją zaś walczył rozbudowany w PRL aparat cenzury. Do ruchu należało wielu wybitnych reżyserów (Wajda, Kieślowski, Zanussi, Holland), tworząc filmy o podobnej tematyce nawet po jego oficjalnym końcu Kina Moralnego Niepokoju – ogłoszeniu stanu wojennego.

Nie tylko Barwy Ochronne

Obrazu, które powstały w ramach tego nurtu, nawiązywały w większości do moralnego upadku człowieka. Barwy Ochronne Zanussiego to dramat, w którym nieznany mojemu pokoleniu, wybitny aktor Zbigniew Zapasiewicz wprowadza w realia PRL-u młodego, niedoświadczonego idealistę. Po tygodniu spędzonym na obozie szkoleniowym student przekonuje się, że życie nie jest wyłącznie czarne i białe, a moralność przegrywa w walce z rzeczywistością.

Jako kolejne małe arcydzieło poleciłbym film Ucieczka z kina wolność Wojciecha Marczewskiego – obraz przesycony motywami z Mistrza i Małgorzaty, Zbrodni i kary. Cenzor – Janusz Gajos w roli alkoholika którego opuściła żona, córka i nadzieja – doświadcza załamania psychicznego, w tym samym momencie odmawiają współpracy postacie z kinowego filmu. „Ludzie przestali się buntować, więc buntuje się materia” – ciężkie słowa do dzisiaj wiszą w powietrzu, przestrzegając przed akceptacją wszystkiego co nas otacza.

Przypadek Kieślowskiego

Krzysztof Kieślowski, ceniony na całym świecie za swój Dekalog, Trzy kolory czy Krótki film o zabijaniu, w 1981 chce pokazać światu Przypadek, lecz uniemożliwia mu to cenzura, która wysyła film na półkę na okres sześciu długich lat. Film zakazany, z młodym Bogusławem Lindą w roli głównej, poniekąd stawia człowieka we władzy przypadku i zbiegu wydarzeń. Trzy różne wersje życia młodego Witka zależą od tego, czy zdąży na uciekający pociąg. Wszystkie wątki łączą się na lotnisku, przed odlotem do Paryża. Kieślowski doskonale pokazuje los jednostki oparty na przypadku, jednak, w moim odczuciu, zdejmując z naszych barków odpowiedzialność za czyny.

Te trzy film powinny stanowić elementarz każdego, kto postanowił zrobić przerwę od hollywoodzkich produkcji i zawrócić do starego, dobrego, polskiego kina. „Cudze chwalicie, swojego nie znacie” – mówi znane przysłowie i jest w tych słowach więcej niż ziarno prawdy. Zastanówmy się więc następnym razem, ile wynosimy z Supermana, Avengers czy nowości na ekranach kin – Maczeta zabija. Jeśli mniej, niż idea wiecznej walki dobra ze złem – wracamy do klasyki.

Aleksander Rybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *