wtorek, 3 grudnia

O polskich przekładach dramatu Samuela Becketta Happy Days

beckett1

W Polsce dostępne są dwa przekłady dramatu Samuela Becketta Happy Days. Pierwszy został stworzony przez Mary i Adama Tarnów w 1961 roku pod tytułem Radosne dni. Drugie tłumaczenie opracował Antoni Libera w 1995 i zatytułował Szczęśliwe dni . Intrygujące jest to, że obydwaj mężczyźni znali Becketta osobiście. Adam Tarn od połowy lat 50-tych pozostawał z nim w przyjacielskich stosunkach, a co ciekawe, w 1968 Beckett pomógł Tarnowi uciec z Polski do Kanady przed antysemicką nagonką. Za to Antoni Libera spotkał Becketta prawdopodobnie raz, w 1978 w Paryżu, na kawie, ale jest jego wielkim entuzjastą, przetłumaczył i wydał wszystkie napisane przez niego dramaty, dzięki czemu zasłużył na miano specjalisty. Ze względu na to Szczęśliwe dni są powszechnie znane, a Radosne dni ledwo dostępne. Co więcej różnice widać nie tylko w tytułach, ale również w treści tłumaczeń. Dlatego zainteresowała mnie rozbieżność pomiędzy oryginałem a dwoma przekładami. Jest to ważne ze względu na unikalny stosunek Becketta do słowa. Starannie je dobierał, w każdym doszukiwał się głębi i wartości. Jego wieloletnia przyjaciółka i tłumaczka, Barbara Bray, powiedziała: „Całe dni mu czasem upływały na szukaniu jednego słowa”, a Emil Cioran po spotkaniu z dramatopisarzem stwierdził: „Słowa. Któż lubi je bardziej od niego? Są jego kompanami, jego jedynym oparciem”. Dlatego szczególnie w przypadku tłumaczenia dzieł Becketta istotne jest zwrócenie uwagi na intencje autora i możliwą wieloznaczność.

Sztuka Happy Days może wydawać się dziwna czy nieciekawa. Po podniesieniu kurtyny prezentuje nam się Willie, elegancka kobieta około 50-tki, zakopana po pas w kopcu. Akcja oparta jest na jej mówieniu, używaniu przedmiotów z torebki oraz rzadkich interakcjach z jej partnerem Williem. Jedyna zmiana, jaka następuje, dzieje się w drugim akcie, kiedy Winnie jest zakopana po szyję. Brzmi to ekscentrycznie, ale wypowiedzi Winnie są błyskotliwe, zastanawiające, zabawne, smutne, wieloznaczne, w skrócie: wywołują taką gamę różnych emocji, że nie sposób być obojętnym wobec tej sztuki.

Najbardziej uderzający przykład, który dobrze ilustruje różnicę pomiędzy oryginałem a przekładem występuje w sytuacji, kiedy Winnie mówi, że jej pasta do zębów, jak i Willie, się kończą. Potem podsumowuje: „Just one of those old things, another of those old things”, które dosłownie można przełożyć jako „tylko jedna z tych starych rzeczy, kolejna z tych starych rzeczy”. Brzmi to bezsensownie i nielogicznie, dlatego Tarnowie umiejętnie przetłumaczyli to jako „tak to już jest, tak to się dzieje”. Za to Antoni Libera wykonał przedziwny zabieg, używając frazy „klops, nie pierwszy nie ostatni”. Wydaje mi się to absurdalne, gdyż słowo „klops” jest używane spontanicznie, w błahych sytuacjach, a komentarz Winnie odnosił się do kończących się pasty do zębów oraz Williego, jedynej osoby w jej życiu. Zarazem przekład Antoniego Libery zmienia interpretację postaci Winnie, która jawi się u Becketta jako dostojna osoba, z inteligentnym poczuciem humoru, dwuznaczna, tragiczno-komiczna, co jest zabawne, ale zarazem dające do myślenia. Libera strywializował i zubożył postać Winnie, zmieniając ją w pozytywnie nastawioną do życia prostaczkę, używającą kolokwializmów typu „klops” w celu łatwego rozbawienia publiki.

Samuel Beckett
Samuel Beckett

Kolejnym przykładem jest cytat „sleep for ever, marvellous gift”, z momentu, w którym Winnie komentuje spanie Williego. Nie jest to fragment łatwy do przetłumaczenia ze względu na swoją dwuznaczność. Z jednej strony Winnie szydzi z tej „fantastycznej zdolności”, jak to całkiem poprawnie przełożyli Tarnowie. Jednakże „for ever” znaczy „na zawsze”, „wiecznie”, co kojarzy się z wiecznym snem, czyli śmiercią. A słowo „gift” dosłownie tłumaczy się jako „prezent”, „dar” czy „łaskę”. Dlatego logiczne połączenie brzmiałoby: „wiecznie śpi, cudowna/wielka łaska”. Za to Antoni Libera przełożył to na „tylko spać, duża rzecz!”. Poprzez takie tłumaczenie oraz dodanie wykrzyknika prezentuje Winnie jako żywiołową marudę, a zupełnie znika kobieta, która jest w tragicznej rozterce pomiędzy życiem a śmiercią. Dodatkowo pośrednio zmienia postać Williego ze zmęczonego życiem, pragnącego spokoju człowieka w śpiącego lenia, któremu nie chce się zająć swoją wybranką. Aczkolwiek nie jest to aż tak kluczowe jak końcówka tego zdania, czyli wyrażenie ”wish I had it”. W sztuce wyreżyserowanej przez samego Becketta aktorka grająca Willie przed wypowiedzeniem tej frazy zatrzymuje się w mówieniu, jej wzrok się zmienia na poważny, świadomy, i z grobową powagą stwierdza, że życzyłaby sobie mieć to, tę cudowną łaskę wiecznego snu. Tarnowie wyrazili ten sens poprzez tłumaczenie: „tego mu zazdroszczę”. Jednakże zazdrość wydaje się bardziej żywiołową i prymitywną emocją niż życzenie sobie śmierci. Antoni Libera w dodatku zmienił szyk zdania tak, że na końcu aktorka wypowiadałaby przedostatnią frazę występującą u Becketta, czyli „zawsze to mówiłam”, przez co zniknął dramatyzm sytuacji.

Ostatni przykład pochodzi z drugiego aktu, w którym Winnie jest zakopana po szyję, została jej tylko twarz, mimika; zarówno ona, jak i dramat, są coraz bliżej końca. Winnie zamyka oczy, budzi ją dzwonek, po czym mówi: “Eyes float up that seem to close in peace… to see… in peace”. Słowo „peace” kojarzy się z wyrażeniem „rest in peace”, używanym podczas pogrzebów w celu pożegnania zmarłego, które tłumaczy się jako „spoczywaj w pokoju”. Tarnowie to zauważyli i zamienili na: „Wyłaniają się oczy… zamykają w spokoju… jak gdyby po to, żeby patrzeć… w spokoju”. Za to w wersji Antoniego Libery czytamy: „Znów przed oczami mam oczy … jak wolno się zamykają… by widzieć… wyraźniej”. Niestety, nie widzę połączenia pomiędzy słowem „pokój” a „wyraźniej”, tak jak nie widzę połączenia pomiędzy słowem „seem”, czyli „wydawać się”, które Tarnowie przetłumaczyli na „jak gdyby”, a Libera użył słowa „wolno”, podczas gdy w oryginale nie ma żadnej wzmianki o zmianie tempa czy czasu. A ten, jak i poprzedni, przykład mogą mieć kluczowe znaczenie w interpretacji zakończenia sztuki, w którym Willie wdrapuje się na kopiec Winnie w celu pocałowania jej albo zabicia. Po poznaniu angielskiej wersji oraz Beckettowskiej wieloznaczności, skłaniałabym się w stronę tego, że Willie chce się podzielić swoją cudowną łaską wiecznego snu i pozwolić Winnie spoczywać w pokoju.

Po przeczytaniu oryginalnego Happy Days, jak i dwóch polskich przekładów, wnioskuję, że Antoni Libera wysyła inne sygnały niż Samuel Beckett. Zmienił przesłanie emocjonalne oraz zbanalizował postać Winnie i Williego. Barbara Bray określiła Becketta jako „hiperwrażliwego” i wydaje się, że Tarnowie wyczuli tą cechę. Ich tłumaczenie jest wierne i dokładne, zachowali wieloznaczność oraz balans pomiędzy tragizmem a komizmem, czego brakuje u Antoniego Libery. Ja odbieram jego tłumaczenie jako komedię, a nie tragedię, ale pozostawiam to każdemu do własnej interpretacji.

Weronika Giemza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *