Londyn, Paryż, Nowy Jork, Tokio. Pozornie bardzo oddalone od Warszawy, jednak w każdym z nich możemy zjeść swoją ulubioną kanapkę, która smakuje dokładnie tak samo jak tysiące kilometrów dalej, odwiedzić ulubiony sklep, a na ulicach spotkać ludzi ubranych w podobny sposób. Możemy też bez trudu powiadomić znajomych o tym, gdzie się znajdujemy za pomocą licznych portali społecznościowych.
Jesteś pierwszy raz w obcym mieście? Szukasz miejsca na obiad, a nie chcesz ryzykować wielogodzinnymi poszukiwaniami lub zatruciem pokarmowym? Dzięki mnie wystarczy internet i trzy kliknięcia w smartfonie lub, jeśli jesteś tradycjonalistą, szybka wizyta w McDonaldzie i problem z głowy! Gdyby globalizacja miała własną reklamę, zapewne brzmiałaby ona podobnie.
Historia tworzenia jednego świata
Według definicji podawanej przez encyklopedię, globalizacja to „uniwersalizacja kultury i zachowań społeczeństw na całym globie; ogół procesów prowadzących do coraz większej współzależności i integracji państw, społeczeństw, gospodarek i kultur, czego efektem jest tworzenie się jednego świata”.
Przyjmuje się, ze proces ten rozpoczął się już w czasach wielkich odkryć geograficznych. Powstawanie pierwszych kolonii oraz odkrycie czcionki i prasy drukarskiej, które umożliwiały opisywanie nieznanych wcześniej lądów, doprowadziły do rozpoczęcia procesu dyfuzji kulturowej na świecie.
Jednak tak naprawdę dopiero XIX wiek przyniósł prawdziwą falę globalizacji. Postępująca ekspansja kolonialna wraz z industrializacją stworzyły możliwość wymiany towarów pomiędzy odległymi krańcami świata na skalę, o jakiej nikt wcześniej nie myślał. Herbata z Indii, podobnie jak egzotyczne owoce i warzywa, zaczęła być stałym gościem na brytyjskich stołach, a kolejne podbijane lądy stały się miarą sukcesu i siły europejskich mocarstw.
Sukces globalizacji
Z drugiej strony jednak rosły nastroje nacjonalistyczne. Społeczeństwa poszczególnych państw przekonane były o swojej wyższości nad innymi narodami, co stało się jedną z poważniejszych przyczyn zarówno pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. Historycy twierdzą, że „złota era globalizacji” zakończyła się właśnie po II wojnie światowej, gdy w miejsce kolonializmu pojawiła się Zimna Wojna. Rozróżniają tutaj trzeci etap globalizacji, który charakteryzuje się przede wszystkim powstaniem Światowej Organizacji Handlu, a także wielu innych międzynarodowych organizacji mających usprawnić wymianę towarów.
W latach 90. nastąpiło znaczne przyspieszenie procesu tworzenia „jednego świata”. Dla nas obecnie jest to jego najistotniejszy etap, ponieważ właśnie w tym okresie rozwinął się internet oraz organizacje takie jak Unia Europejska czy Amnesty International. Świat pędził ku ujednoliceniu z coraz większą prędkością, a my mogliśmy obserwować jak niemalże z dnia na dzień coraz łatwiej jest „dotrzeć” na jego drugi kraniec nie ruszając się z miejsca. Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie zboczył ze ścieżki globalizacji i zaczął kierować się w nieco inną stronę.
Nowy kierunek
Lokalne konflikty, w które angażuje się cały zachodni świat, takie jak wojna w Syrii, rosnące zagrożenie ze strony terrorystów oraz kryzys uchodźców skonfrontowały nas z tą stroną globalizacji, na którą najwyraźniej nie byliśmy do końca przygotowani. Przeciwnicy tego procesu wysuwają wszystkie argumenty przemawiające na jej niekorzyść – zorganizowana międzynarodowa przestępczość, zanieczyszczenie środowiska, zanikanie tożsamości kulturowej oraz języków, w szczególności w przypadku społeczności słabiej rozwiniętych.
Teraz, gdy stworzyliśmy już niemal jednolity świat, gdy odległości nie są dla nas żadną przeszkodą, a unie i organizacje umożliwiają państwom szybką i efektywną wymianę towarów, coś nagle zaczyna „ciągnąć nas” w innym kierunku. Czy to strach przed nieznanym i obcym powoduje, że otwarte granice przestają powoli kojarzyć się z beztroskim podróżowaniem po niemalże całej Europie, a zaczynają rysować się w naszych myślach jako otwarte drzwi dla przestępców?
Wyzwania dla globalizacji
Społeczeństwo Wielkiej Brytanii wyraźnie sygnalizuje, że „ma dość” imigrantów zalewających półwysep ze wszystkich stron i rozpoczyna proces wyjścia z Unii Europejskiej, co niewątpliwie odbije się na jej funkcjonowaniu. W Stanach Zjednoczonych wybory na prezydenta wygrywa człowiek, który w kampanii wyborczej przedstawia pomysł wybudowania muru odgraniczającego państwo od leżącego za południową granicą Meksyku. Młodzi ludzie coraz częściej zaczynają manifestować poglądy skrajnie patriotyczne. Wiele się mówi o tym, że „źle się dzieje na świecie”, niewiele osób zadaje sobie jednak trud, by zastanowić się dlaczego i jakie może to mieć konsekwencje. Historia pokazuje nam pewien wzór i bynajmniej nie jest on optymistyczny – poprzednie takie wzrosty niechęci wobec innych kultur i poszczególnych nacji oraz nastrojów nacjonalistycznych doprowadziły do dwóch największych konfliktów w historii świata.
Jeżeli świat dalej będzie zmierzał w tym kierunku, wygląda na to, że globalizacja będzie musiała stawić czoła poważnemu kryzysowi. Ciężko jednak mówić o tym, że nie będzie w stanie go przetrwać. Globalizacja to proces obejmujący niemalże wszystkie dziedziny życia, zbliżający do siebie mieszkańców najodleglejszych krańców świata i ich kultury, ułatwiający podróże i przepływ informacji, umożliwiający wymianę dorobku cywilizacyjnego i współdziałanie gospodarek różnych państw. Zatrzymanie tak ogromnej, trwającej od wieku machiny może być trudne, z pewnością jednak możliwe jest spowolnienie jej i utrudnienie jej działania, zarówno na polu społecznym, jak i ekonomicznym.
Czy globalizacja przetrwa?
Wiadomo nie od dziś, że globalizacja ma pozytywne skutki ekonomiczne, zapewnia swobodny przepływ towarów i ludzi, pomaga w walce z bezrobociem, a zamykanie się na współpracę gospodarczą z innymi krajami lub utrudnianie jej nie przynosi korzyści, w szczególności mniej rozwiniętym państwom. Jednakże jeżeli ludzie (w szczególności młodzi) zlekceważą te fakty i dalej coraz chętniej będą kierowali się w stronę skrajnego patriotyzmu, przyszłość „jednego świata” stoi pod znakiem zapytania.
Pytanie „czy globalizacja przetrwa” powinno więc zostać otwarte i sugerować nam, że jesteśmy świadkami powstawania kolejnego etapu w jej historii, którego skutki nie są jeszcze jasne.
Julia Juchno